Fight! - [Pathron Snowboards] Draft 158Cm 2013
#1
Napisano 05 January 2014 - 22:36
http://adechade.com/topic/6143-pathron-snowboards-draft-158cm-2013/
JW
Nie oceniam deski, bo na niej nie jeździłem, Aro jeździł i chwała mu za to. Po przeczytaniu całości, wychodzi na to że jest to twardy hebel, czyli bardzo trudna deska, przeznaczona dla zaawansowanych, ale takich którzy twarde deski po prostu lubią. To nie jest deska pod to co robi Aro i tyle.
@Aro
Jeżeli masz problemy z inicjacją skrętu, to jest to najczęściej spowodowane brakiem popu na nose deski. Jakby na potwierdzenie tego jest fakt że przeskakiwanie przez nose na stromych ściankach stanowiło jakieś tam wyzwanie.
Zastanawia mnie fakt, dlaczego nie zabierasz w góry dłuższych desek, długości freeridowych 160-170 cm. Dobra freeridówka w "normalnej" freeridowej męskiej długości, dużo ułatwia. Waga ridera nie ma tu większego znaczenia, pop deski wykorzystujesz bardziej techniką i siłą w nogach, niż masą. Jak deska "nie kopie" to "nie kopie", chudszego czy grubszego. Inna sprawa to sztywność deski, której nie należy utożsamiać z popem. Bardziej agresywna czyli miększa, ale kopiąca deska najlepiej nadaje się do trudnego terenu. Taką deskę śmiało możesz sobie wybrać np. 161 cm, jeśli nie rozstawisz sobie wiązań jak do porodu, to będziesz miał sporo nose, elastycznego, przyjaznego, do wykorzystania przy przeskakiwaniu, inicjowaniu, podkręcaniu skrętów itd. Nose deski lepiej kopie i łatwiej go wygiąć jeśli jest go więcej. Takiej mniej więcej deski potrzebujesz, mam w głowie deskę "pod Ciebie" idealną
Oczywiście wiem że są tam jakieś indywidualne preferencje, ale nie chcę wywarzać otwartych drzwi, wystarczy zwrócić uwagę na oferowane przez producentów długości modeli prawdziwie freeridowych, męskie często od 160 w górę...
Piszesz że deska nie lubi małej prędkości w puchu. Z jednej strony za takie rzeczy odpowiedzialna jest konstrukcja deski, konstrukcja nose. Z drugiej jednak strony cholernie ważna jest też powierzchnia deski, czyli jej długość i szerokość. Co tu dużo pisać, na freestylowej długości żeby płynąć w puchu a nie jechać pod puchem, potrzebujesz z reguły demonicznej prędkości lub sporego pochylenia. Konstrukcja nose deski też sporo ułatwia, jeśli masz na nose rockera to dziób deski nie hamuje w puchu, wynosi go naturalnie w górę. Szerszy, dłuższy nose także ma naturalną skłonność do wynoszenia. Wszelkie "krzywizny (cambery/hybrydy)" pogorszają już to naturalne, po łuku, wynoszenie deski. Cambery wymuszają na riderze, by sam sobie zrobił z deski mocnego rockera, czyli odchylił się na tylną nogę, tak by deska camber/hybryda wygięła się na podobieństwo rockera. Wtedy noszenie jest lepsze. Mniej więcej na tym polega "fenomen" rockerów w puchu. Albo masz go podanego przez producenta, albo musisz sobie go sam robić, jeżdżąc na tylnej nodze. Przy braku dobrych umiejętności, freeridowy rocker wiele pomaga, ułatwia.
Co do jazdy na krawędziach całą szerokością stoku, deska ta musi być bardzo twarda, skoro przy 158 cm pozwalałeś sobie na takie coś. Chętnie bym to zobaczył. Jeździłeś z kamerą?
#2
Napisano 06 January 2014 - 00:44
Nie oceniam deski, bo na niej nie jeździłem, Aro jeździł i chwała mu za to. Po przeczytaniu całości, wychodzi na to że jest to twardy hebel, czyli bardzo trudna deska, przeznaczona dla zaawansowanych, ale takich którzy twarde deski po prostu lubią. To nie jest deska pod to co robi Aro i tyle.
@Aro
Jeżeli masz problemy z inicjacją skrętu, to jest to najczęściej spowodowane brakiem popu na nose deski. Jakby na potwierdzenie tego jest fakt że przeskakiwanie przez nose na stromych ściankach stanowiło jakieś tam wyzwanie.
Co do inicjacji skrętu o której piszesz…właśnie morgan przy takim fleksie jak np. w Draft jest ważna długość deski, dlatego dobieramy deski do wagi ridera, nic Ci nie zadziała w desce jak nie będziesz wstanie dociążyć krawędzi i w tedy z deski jest hebel, druga sprawa jak pisałem na inicjację w moim przypadku miały wpływ za miękkie wiązania, że tak napiszę „taiming się nie zgadzał” i musiałem próbować to jakoś korygować co nie zawsze było dobre w skutkach i było męczące. Jak już "usiadłem", czyli w odpowiedni sposób ją dociążyłem to jechała ładnie.
Zastanawia mnie fakt, dlaczego nie zabierasz w góry dłuższych desek, długości freeridowych 160-170 cm. Dobra freeridówka w "normalnej" freeridowej męskiej długości, dużo ułatwia. Waga ridera nie ma tu większego znaczenia, pop deski wykorzystujesz bardziej techniką i siłą w nogach, niż masą. Jak deska "nie kopie" to "nie kopie", chudszego czy grubszego. Inna sprawa to sztywność deski, której nie należy utożsamiać z popem. Bardziej agresywna czyli miększa, ale kopiąca deska najlepiej nadaje się do trudnego terenu. Taką deskę śmiało możesz sobie wybrać np. 161 cm, jeśli nie rozstawisz sobie wiązań jak do porodu, to będziesz miał sporo nose, elastycznego, przyjaznego, do wykorzystania przy przeskakiwaniu, inicjowaniu, podkręcaniu skrętów itd. Nose deski lepiej kopie i łatwiej go wygiąć jeśli jest go więcej. Takiej mniej więcej deski potrzebujesz, mam w głowie deskę "pod Ciebie" idealną
Oczywiście wiem że są tam jakieś indywidualne preferencje, ale nie chcę wywarzać otwartych drzwi, wystarczy zwrócić uwagę na oferowane przez producentów długości modeli prawdziwie freeridowych, męskie często od 160 w górę...
Morgan nie myl freeridu w puchu z freeridem w wiosennych warunkach w Tatrach na firnie gdzie średnie nachylenie stoku to 35-45 stopni, a miejscami nawet 50 stopni nachylenia i już pomijam fakt ekspozycji takiego stoku bo to już wogóle hardkor. Druga sprawa to żleby przy takich stromiznach są zabójcze w takim firnie lub zmarzniętym firnie, czyli betonie...za dużo komercyjnych filmów oglądasz Jestem ciekaw, czy potrafisz taką stromiznę oszacować oglądając film komercyjny lub jakikolwiek inny na podstawie zjazdu ridera i jego techniki, której w danym momencie używa.
W takich warunkach dla mnie 158-159cm to jest optymalne i jednocześnie max, każda dłuższa deska już zaczyna mnie wozić i zabiłbym się w pierwszym żlebie na takiej długiej desce. W takich żlebach, czy przełęczach bym szybko przyje...w ścianę od razu po wejściu na krawędź bo na takich stromiznach po wejściu na krawędż dostajesz takiego kopa, że Twój mózg-psycha ledwo nadążą albo nie nadąży i walisz w ścianę, dlatego często używasz ślizgowych pod warunkiem, że pod tobą nikogo nie ma, więc aby nie zwalać na niego ciężkiego śniegu, robisz przeskoki i takim sposobem Twój partner, który sobie śmiga niżej nie jest zagrożony! w takich warunkach Twój czas reakcji (między zmianą krawędzi) jest mocno ograniczony. Ostatecznie zawsze można taki żleb lub przełęcz zrobić na krechę lub jak Ty to nazywasz „wężoidą”. Dlatego też osobiście nie stosuję aż tak długich desek...Na takie długie deski sobie można pozwalać jak masz za***iście dużo miejsca i idealny puszek ale pod warunkiem, że masz miejsce na wytracanie prędkości. W takich warunkach, czyli za***istym puchu dociążanie deski nie ma aż takiego znaczenia jak np. na trasach. Wyobraź sobie, że na tak stromych stokach hamowanie zajmuję nawet 20-30 metrów czasami i tutaj czym twardsza deska tym lepiej się sprawdza w takich hamowaniach. To nie są niebieskie traski na, których praktycznie wszystko i na wszystkim sobie można pojechać.
I wyobraź sobie, że nawet w gigantach alpejskich dla nart to maks dozwolone nachylenie stoku to 50 stopni. Ciekawe dlaczego?
W puchu masz przewagę bo łatwiej kontrolować prędkość, bym powiedział nawet, że bardzo łatwo, w puchu jestem wstanie się puścić na krechę w takim żlebie bo deska w pewnym momencie sama szybko wytraca prędkość i masz więcej luzu, tak samo jak skaczesz ze skały w puch…na lądowaniu masz „chwilową pauze” bo deska się wbija, a na twardej nawierzchni przy lądowaniu dostajesz potężnego kopa. tak samo jest w skręcie ciętym, który jest skrętem przyspieszającym!
Jest jeszcze masę innych niuansów, których Ty raczej nie zrozumiesz i raczej nie pojmiesz, więc dalsza dyskusja jak dla mnie w tym temacie z Tobą się zamyka.
I napiszę raz. Morgan nie potrafię i nie jestem wstanie tak długich desek dociążać, więc po prostu na nich nie jeżdżę! dla mnie 159 to maksymalna granica, może jak bym wziął jakąś miękką to bym się zastanowił.
Piszesz że deska nie lubi małej prędkości w puchu. Z jednej strony za takie rzeczy odpowiedzialna jest konstrukcja deski, konstrukcja nose. Z drugiej jednak strony cholernie ważna jest też powierzchnia deski, czyli jej długość i szerokość. Co tu dużo pisać, na freestylowej długości żeby płynąć w puchu a nie jechać pod puchem, potrzebujesz z reguły demonicznej prędkości lub sporego pochylenia. Konstrukcja nose deski też sporo ułatwia, jeśli masz na nose rockera to dziób deski nie hamuje w puchu, wynosi go naturalnie w górę. Szerszy, dłuższy nose także ma naturalną skłonność do wynoszenia. Wszelkie "krzywizny (cambery/hybrydy)" pogorszają już to naturalne, po łuku, wynoszenie deski. Cambery wymuszają na riderze, by sam sobie zrobił z deski mocnego rockera, czyli odchylił się na tylną nogę, tak by deska camber/hybryda wygięła się na podobieństwo rockera. Wtedy noszenie jest lepsze. Mniej więcej na tym polega "fenomen" rockerów w puchu. Albo masz go podanego przez producenta, albo musisz sobie go sam robić, jeżdżąc na tylnej nodze. Przy braku dobrych umiejętności, freeridowy rocker wiele pomaga, ułatwia.
Zapomniałeś chyba albo nie doczytałeś, że w puchu w lasach już miałem 154cm długość deski. Co bardzo wpływa na jazdę w puchu przy takiej długości deski. Co do rockerów to nie musisz mi tutaj robić wywodów bo dobrze wiem jak się śmiga w puchu na rockerach typu np. jak Park Rocker. Więc jeżeli chcesz pisać swoje teorie to proszę Cię otwórz sobie oddzielny temat i tam wypisuj swoje przemyślenia na temat jazdy po za trasą i o rockerach itd.
Pozdrawiam
p.s. z chęcią pośmigam Morgan na desce z konstruowanej przez Ciebie specjalnie dla mnie
Użytkownik Arec edytował ten post 06 January 2014 - 01:23
#3
Napisano 06 January 2014 - 02:39
Pierwsza fotka na trasie w ośrodku Gudauri
Druga to zjazd był z Sadzele
Następne to małe dropy na Kudebi
I jeszcze na koniec
Pozdrawiam
Użytkownik Arec edytował ten post 06 January 2014 - 02:40
#4
Napisano 06 January 2014 - 15:23
Co do inicjacji skrętu o której piszesz…właśnie morgan przy takim fleksie jak np. w Draft jest ważna długość deski, dlatego dobieramy deski do wagi ridera, nic Ci nie zadziała w desce jak nie będziesz wstanie dociążyć krawędzi i w tedy z deski jest hebel, druga sprawa jak pisałem na inicjację w moim przypadku miały wpływ za miękkie wiązania, że tak napiszę „taiming się nie zgadzał” i musiałem próbować to jakoś korygować co nie zawsze było dobre w skutkach i było męczące. Jak już "usiadłem", czyli w odpowiedni sposób ją dociążyłem to jechała ładnie.
Mam trochę odmienne zdanie. Z wagą 70 kg, mieścisz się w przedziale wagowym każdej deski. Zarówno 150 cm jak i 164 cm. To nie więc żadna zasada na dobór długości deski... Celowanie w środek przedziału wagowego zostawmy sprzedawcom z sieciówek.
Jeśli deska jest bardzo twarda, to oczywiście zgadzam się że łatwiej wywijać krótszą niż dłuższą. Zbyt sztywna deska bez popu nie pomaga w przerzucaniu jej pod sobą. Ułatwieniem jest wybranie krótszej deski, ale nie jest to złoty środek. Może producenci i konstruktorzy desek nie przypadkowo twierdzą, że miększe ale z mocnym popem deski freeridowe są przeznaczone do agresywniejszej jazdy i technicznych, trudnych zjazdów.
Także wg. tego co piszesz, deska ta jest bardzo twarda, ze wszelkimi tego konsekwencjami.
Morgan nie myl freeridu w puchu z freeridem w wiosennych warunkach w Tatrach na firnie gdzie średnie nachylenie stoku to 35-45 stopni, a miejscami nawet 50 stopni nachylenia i już pomijam fakt ekspozycji takiego stoku bo to już wogóle hardkor. Druga sprawa to żleby przy takich stromiznach są zabójcze w takim firnie lub zmarzniętym firnie, czyli betonie...za dużo komercyjnych filmów oglądasz Jestem ciekaw, czy potrafisz taką stromiznę oszacować oglądając film komercyjny lub jakikolwiek inny na podstawie zjazdu ridera i jego techniki, której w danym momencie używa.
Aro, ja nic nie mylę, uwierz mi na słowo. Pchanie się późną wiosną w żleby, gdzie leży mokra kupa śniegu, który w nocy zamarza a za dnia topnieje, uważam za szczyt bezmyślności i głupoty. Może zaimponujesz laskom, jak wsadzisz fotkę z podchodzenia na Facebooka. Może. Ale gdy zapytasz jakiegokolwiek ogarniętego freeridera, narciarza, snowboardera, usłyszysz zawsze to samo - kompletny bezsens, zero frajdy, zbędne narażanie siebie i kolegów.
Widziałem filmiki Twoje z tego czegoś, bo freeridem tego nie nazwę, ześlizgiwanie się i walka o życie. Miękkie nogi. Strach w oczach. Wyczyn. Byle przeżyć.
Testowanie deski w takich warunkach? Po co? Dla kogo?
Możesz zapytać doświadczonych freeriderów z Zakopanego co na ten temat myślą...
Ja nie muszę oglądać filmów Albo inaczej, zastanów się dlaczego nie ma w necie filmów z ześlizgującymi się w walce o życie riderami po lodzie lub mokradle.
Może nie ma w tym frajdy? Może wybiera się inne miejsca i warunki w takim czasie albo nie wychodzi w góry wcale?
Dalej piszesz dziwne rzeczy o przeskakiwaniu, nie widziałem tego na filmie, więc sam nie wiem co o tym myśleć. Jeśli zjeżdżasz grupą trudniejszy żleb, to jedzie się pojedynczo. Czyli czekasz na górze aż kumpel zjedzie na dół i wtedy dopiero ruszasz. Nie narażasz go tym sposobem na swoje błędy. Jeśli polecisz w dół to sam, kolegi ze sobą nie zabierzesz. Tak mnie uczyli D.A. czy S.W. z Zakopanego. Robicie inaczej, jeździcie jeden za drugim, wasza sprawa, ale skakanie nad kimś i zrzucanie mu na głowę mokradła, lodu, kamieni uważam za brak ogarnięcia.
O stromych nachyleniach. Wyobraź sobie że sporo takich żlebów zaliczyłem, wyobraź sobie że bardzo stromych miejsc w Alpach jest mnóstwo. Jeśli nie wiesz dlaczego stromsze niż 50 stopni stoki nie są otwarte dla narciarzy, to wyjaśnię. Śnieg z nich zjeżdża, a po opadzie jest spore zagrożenie lawinowe, ale przede wszystkim są zasadnicze problemy z przygotowaniem takiego nachylenia ratrakiem. On też ma swoje kąty najazdu i zjazdu, a ratraki lubią spadać w dół, nawet zdarzało się to w Kotle Goryczkowym.
Prawidłowo wykonany skręt cięty nie jest skrętem przyspieszającym. Chyba że jeździsz techniką sportową, w co szczerze wątpię Co nie zmienia faktu że to inny temat.
Najwidoczniej bierzesz za twarde deski, problemem jest brak popu i za duża sztywność a mniej długość deski. W ześlizgach w żlebach lepiej byś się czuł gdybyś miał dłuższą krawędź deski i mocniejsze trzymanie na krawędzi. Normalne. Poręczność długich desek FR jest w tej chwili na poziomie genialnym, jeśli nie przesadzisz z szerokością to deską 165-168 cm wywijasz na wszystkie strony bez większego trudu. Pomaga w tym setback, konstrukcja kierunkowa deski, mocny pop na nose. Wtedy agresywnie skręcając jesteś w stanie płynnie poruszać się w dół bez rozwijania prędkości. Nawet po pionie. Wrzucę filmik, bo nagrało mi się coś takiego nie dawno. Umiejętności umiejętnościami, ale są deski które coś takiego znacznie ułatwiają, ja z tego korzystam.I napiszę raz. Morgan nie potrafię i nie jestem wstanie tak długich desek dociążać, więc po prostu na nich nie jeżdżę! dla mnie 159 to maksymalna granica, może jak bym wziął jakąś miękką to bym się zastanowił.
Co do rockerów to nie musisz mi tutaj robić wywodów bo dobrze wiem jak się śmiga w puchu na rockerach typu np. jak Park Rocker.
Skoro jeździłeś poza trasą tylko na freestylowym, ekstremalnie zabawowym Park Rockerze o sztywności naleśnika, to moje wywody może są jednak wskazane? Ta deska nadaje się freeridu jak parasol do gry w hokeja. Gwarantuje że konstruktor ani chwili nie pomyślał iż jego deska będzie używana w żlebach
Jest jeszcze masę innych niuansów, których Ty raczej nie zrozumiesz i raczej nie pojmiesz, więc dalsza dyskusja jak dla mnie w tym temacie z Tobą się zamyka.
Bardzo jestem ciekaw tych niuansów, czego też mogę nie zrozumieć i nie pojąć. Napisz proszę, w razie problemów będę pytał, podpowiesz mi, wytłumaczysz Mam nadzieję że o tym jeszcze napiszesz.
Wracając do recenzji deski, jeśli dobrze zrozumiałem całość, wychodzi na to że jest za twarda na freeride, nie lubi skręcać na małej prędkości, nie ma popu na nose. Konstrukcja zbliżona do cambera. Deska jest symetrycznym Twin Tipem, czyli w założeniu ma mieć właściwości freestylowe. Ma setback 2 cm więc przeznaczona jest bardziej do jazdy. Teoretycznie ma malutki promień skrętu 8 m, z tego co piszesz w rzeczywistości może on być sporo większy, co jest logiczne przy znacznej sztywności i nie dużym taliowaniu 300-254-300. Pomimo małych długości (154, 158) z tą deską są problemy w krótkim skręcie, z jej dociążeniem. Dobrze jedzie gdy masz otwarty teren, gdy nie musisz pilnować prędkości, regulować jej pełnym skrętem, możesz się rozpędzić. Nie wiemy nadal jak jeździ na krawędziach, jak się prowadzi w skręcie, czy go podwija itd. A to w deskach freeridowych wg. kontriktorów/producentów jest równie ważne jak noszenie w puchu. Nie zauważyłem, by jakikolwiek producent, kiedykolwiek wspominał, jak dana deska jeździ po pionowym mokradle z grudami i lodem.
Dobrze wszystko zrozumiałem czy gdzieś się mylę?
Pytanie za 100 pkt, czy to nie jest film pokazujący jazdę na tej desce??? Wow, spoko, obejrzyjmy go wspólnie
Zmęczyłem całe 15 minut, oszczędzę trudu innym, podpowiem gdzie przewinąć na co zwrócić uwagę
Przez pierwsze 3 min zapoznajemy się z riderami i widokami, można przewinąć
3.05-4.00 - rozpoczyna się pokaz freestylu, nic mi do tego, fajnie że się uczycie nowych rzeczy, dobry pomysł ten box z lodu, fajne do nauki.
4.00 - bardzo płaski stok, prowadzenie deski na krawędzi - na stop klatkach między 3.58 a 4.00 widać jak deska wykręca się wokół swej osi, coś czego ja bardzo nie lubię. Nie wiem jednak co to za model.
4.08-4.24 - jedzie Aro na testowanej desce. Zaebisty warun, idealnie przygotowany stok, twardo, zero muld, aż się prosi by jechać czyściutko na krawędzi... Nie wyjaśnialne dla mnie jest, dlaczego mamy tu skręt ślizgowy, dohamowujący, ze słabą symetrią, z nabieraniem prędkości, w konsekwencji zmuszający do zahamowania. Widoczny na backside jest tzw. "sctratching" czyli schodowanie deski, szarpanie, brak płynnego uślizgiwania. Powodów tego zjawiska może być sporo, od sztywności przez profil, materiały po umiejętności ridera. Potem jest lepiej, jest ślizganie się, jest płynność i jest symetria front back.
5.38- rozpoczyna się freeride i z tego co widać, są tu pokazane problemy z tą deską o których Aro wspominał w recenzji.
5.40 - oderwanie deski od śniegu graniczy z cudem, ollie 20 cm, nie sądzę by to był brak umiejętności, sztywność deski robi swoje
6.00 - fajny freeridzik zakończony zakopaniem nose deski i glebą, czyli trzeba tego nose w tej desce pilnować...
6.40 - ciekawostka, choć to inna deska, fajnie widać jak na stromszym stoku, w zaebistym puchu, zmiana ustawień czy konstukcji deski "ulepszyłaby" jazdę. Większy setback, dłuższa deska, czy asymetryczna konstrukcja spowodowałyby tu że nose deski byłby cały czas nad śniegiem a nie pod nim. Dużo fajniej się tak jeździ... Ale bardzo fajne ujęcie i jazda. Respect.
7.08 - wracamy do testowanego Draft. Jest lasek, nie ma prędkości i widać problemy ze skręcaniem na małej prędkości. Rider walczy całym ciałem, ręce wykorzystywane do machania. Nie ma żadnej płynności, deska trudna w kontroli, słabe noszenie w puchu, możliwe że spowodowane zbyt małą powierzchnią deski.
Później mamy przyspieszane sceny, a jeszcze dalej jazdę z widocznymi trudnościami po wertepach. Widać małą "przyjazność" deski, wszystko jest wykonywane siłą i objeżdżeniem. Pod kimś mniej objeżdżonym, ta deska może być ekstremalnie trudną w kontroli...
8.09 - rozpoczyna się part Extreme. No i jest ekstremalnie. To jest chyba Jasna/Chopok. Szkoda że filmik jest notorycznie przyspieszany,
8.20 - jest stromo, kolega ześlizguje się
8.36 - rozpoczyna się przeskakiwanie. Tyle że jest problem, buty potwornie wystają poza deskę (8.34 stop klatka), deska jest bardzo krótka i koleś nie ma wystarczającego wsparcia, dlatego też w pewnym momencie deska puszcza i koleś spada na frontside w dół (8.42-8.44). Zero na tylnej nodze też pomogło, tak jak i wystające wiązanie przedniej nogi. Miał sporo szczęścia że nie przeleciał na tych skałkach przez głowę, nie wiele brakowało. Szczęściarz wręcz na nich wyhamował
8.50 - po takich przeżyciach i zmęczeniu, co jest normalne, mamy przyspieszony odpoczynek i ześlizg.
Później fajny, ostrożny zjazd, i dojechanie do szyjki, przyspieszony ześlizg do połowy, potem fajne skręcanie ale już bez rozpędzenia się na wypłaszczenie. Respect dla kolegi za odwagę, choć zrobił cholerny błąd, który skończył się dla niego szczęśliwie. Spora zasługa jest w tym źle dobranego sprzętu, złego ustawienia itd. Widząc takie rzeczy, dostaję zawału, gdy tacy "eksperci" dobierają innym deski. Sorry. Długość, szerokość. Powszechnie znany freerider z zako S.W. ma 165 wzrostu, jeździ takie żleby na desce Cashew 162 i większych, wszystko szerokie, tak by mu nic poza deskę nie wystawało. Przedziały wagowe wsadza się między bajki, koleś jest krępy, ale waży pewnie ok. 70 kg.
Wklejałem kiedyś filmik gdzie Matys jechał w tym terenie na Coal XT 167 cm. Umiejętność przerzucania deski pod sobą, to kwestia popu deski oraz umiejętności i siły w nogach ridera. Gdy bawiliśmy się w szkolenia, zanim ktoś jechał w puch musiał mieć do perfekcji opanowane takie przerzucanie deski pod sobą na pionowych, oblodzonych ścianach. Fabian możliwe że pamięta te nasze ćwiczenia z Maso Corto, może potwierdzi skakanie po pionie, pod wyciągiem które było obowiązkowe Pozostawiam do przemyślenia.
10.00 - melancholia, obserwujemy zorganizowaną akcję podejścia Motyla pod jakiś żleb. Nawet są kaefki Można przewinąć do
11.27 - mokradło po kilku skrętach zaczyna zjeżdżać w dół, ciężki śnieg, może podciąć deskę, niebezpieczna zabawa. Po ogarnięciu sytuacji, grzeczne delikatne ześlizgnięcie się na dół Jedni robią coś dla frajdy, inni dla wyczynu. Radochy to Motyl z tego pasywnego zjazdu nie miał, większa była z tego, że ma z ulgą jest już na dole Respect Motyl za wytrwałość w robieniu głupot
12.22-24 super widoki i teren, ale rider robi okrutne rotacje ciałem, warto by było popracować nad pozycją na desce w skręcie, bo są to poważne błędy, a trudniejsze miejsca w terenie takich błędów nie wybaczają i może się to skończyć źle. Polecam instruktorów z Kotelnicy, jest tam w tej chwili grupa naprawdę ogarniętych pro instruktorów.
12.50 to samo j.w.
13.00 jest bohater zjazdu, jest epickie podejście na szczyt i widoki - ale cholera - ktoś wyciął całe clue czyli zjazd w dół. Dlaczego nie ma najważniejszego?
13.21 - pokazany jest dopiero dół szerokiego żlebu, co się działo wyżej?
Potem widoki, jazda po płaskim, bardzo przyjemna.
Szkoda że więcej testowanej deski nie udało się wyłapać na tym filmie, ale zawsze to coś.
Odnoszę wrażenie że omawiana deska może nie być zła, ale nie jest to deska pod co Aro robisz, dlatego nie byłeś z niej zadowolony. Możliwe że przeznaczenie tej deski jest inne, może gdyby dostał ją na nogi jakiś ostry carver (np. Bartek) to byłby z niej zadowolony. Możliwe że ktoś skaczący na wielkich skoczniach byłby zadowolony z lądowań na tej twardej symetrycznej desce, nie wiem, na tym lepiej zna się np. Marek. Ale z tego co piszesz, a ja czytam i widzę, do wszechstronnej jazdy freeride, to tak średnio ta deska się nadaje...
#5
Napisano 06 January 2014 - 15:47
Pozdro
#6
Napisano 06 January 2014 - 19:15
#7
Napisano 06 January 2014 - 19:35
www.poza-trasa.pl
#8
Napisano 06 January 2014 - 19:45
Są tacy, którzy wbiją się pod wyciąg w puch po pas po świeżym opadzie i nagrywają swoje "freeridowe" wyczyny, ale są bezpieczni, nie grozi im lawina, spadek jest zazwyczaj płaski... liczy się fun z jazdy, surfowanie w puchu, można złapać kilka efektownych ujęć i wrócić w kazdej chwili na "bezpieczną trasę"... są tacy kórzy mogą pośmigać z heli, skuterów, wyciągów żleby, pola śnieżne jest i efektownie i w miarę fajnie, są też tacy, którzy uwielbiają walkę z samym sobą... wspinanie się, strach, adrenalina, wtedy jazdy jest najmniej... ale zdecydowanie najwięcej emocji... pamiętacie "Darwina" z the Art of Flight (ok 0.30min w filmie). Tekst po zjeździe : "żeby jeździć tu na desce po tej jednej niewiarygodniej linni w tym niewiarygodnym miejscu, po to właśnie żyjemy..." Polecam obejrzeć... A jeśli będzie mało polecam filmiki JJ... tam też są pionowe wąskie żleby, przepinki, gdzie tak na prawdę samej jazdy jest mało... ale emocji więcej niż w superprodukcjach Burtona....
Jeśli, któryś z Was przeżyje takie emocje, będzie wiedział o co w tym chodzi... dopiero tam u góry mając nasrane w gacie można się przekonać o co w tym wszystkim chodzi... a efekciarskich filmików i ujęć nie ma... tak samo nie widziałem nigdy godzinnych relacji ze zdobywania Himalajskich szczytów... walka z samym sobą odbywa się w środku, filmiki byłyby nudne, ale jest to pełnoprawna "gałąź" freeride, która ma swoich "wyznawców" na całym świecie...
#9
Napisano 06 January 2014 - 19:50
Tak czy owak nie chce krytykowac, ale po czesci zgadzam sie z Morganem. Takim freeridingiem deski sie raczej nie przetestuje. Kazdy ma prawo jezdzic jak chce,nie chce hejtowac.
Ps. Firn to firn, freeride to puch, nie mylmy carvingu z FR, szczegolnie jesli chodzi o pozycjonowamie desek.
#10
Napisano 06 January 2014 - 20:02
www.poza-trasa.pl
#11
Napisano 06 January 2014 - 20:07
Mówiąc freeriding myślimy jazda w puchu, ogólnie. Gdzie konkretnie, to już druga sprawa. Oczywiście freeride można robić na jakimś lodzie w hardcorowych warunkach to przede wszystkim trzeba mieć umiejętności na masaktycznym poziomie. Tu już mówię o ludziach pokroju Nicholasa Mullera.
W każdym freeridzie mozna spotkać oblodzoną/wytartą ścianką czy cokolwiek. Ale ześlizgywanie się z całej góry na piętach to nie freeride, to po prostu ratowanie się z podjęcia złej decyzji,że mogę/potrafię tam zjechać.
Jak myślimy deska freeridowa to co to jest? Deska która ogarnia w puchu przede wszystkim. W Art of Flight ile masz tej jazdyw ciężkich warunkach? Chwilkę, pomijam,że jest to zrobione stricte pod film.
Jeździłem w wielu ośrodkach na świecie i wszędzie ludzie czekają aż walnie śniegiem. Nikt Ci nie idzie na ciężkie ściany kiedy masz tam lód i nic poza tym. Tak samo jak na wiosne śnieg robi się zbyt ciężki.
Idę na freerdie to ide na puch, wiadomo,że nie jest zawsze idealnie. Ale na pewno nie idę się ześliznąć na lodzie przez 500m i stwierdzić,że dziś gruby freeride odwaliłem.
Bonhomme de neige
Jeździłem w Tatrach wiosną,kiedyś nawet często. Do pewnego momentu mozna życ, potem to jest tylko męczenie d*py. Jak ktoś chce się pomęczyć ok, jego prywatna sprawa,ale to ma taki sens jak skakanie na skoczni bez lądowania. Tez jest trochę umęczenia w tym.
Akurat park na wiosnę to kwintesencja jazdy freestylowej, było tak od zawsze. Nawet nie ma co o tym dyskutować.
#12
Napisano 06 January 2014 - 20:10
Pogadaj z Pawlusiakiem i zobaczysz że na hasło freestyle rzuci Ci : street, pogadaj z Travisem powie Ci - BC, pogadaj z White powie Ci Pipe... To że Ty na to hasło rzucasz odpowiedź - puch. Nie oznacza, że mam myśleć tak samo, bo jesteś sławny, jeździsz dłużej, lepiej i dlatego bezapelacyjnie masz rację...
Jak napisał bonhomme de neige freeride i cała deska kończą się tam gdzie kończy się fun... więc stwierdzenie "freeride to puch" jest dla mnie lekko nie poważnie a na pewno nie "godne" profesjonalisty jakim jesteś....
#13
Napisano 06 January 2014 - 20:26
Druga sprawa zawsze lepiej jednak zjechać niż schodzić, warunki są różnorakie w zależności jak uda nam się wstrzelić itd...czy moźna to nazwać freeridem?! Jak dla mnie to pojęcie względne...
nastepna ważna rzecz...siedząc tylko w domu i oglądając filmy freeridowe nigdy nie pozwolą nam na pojęcie potęgi gór itd. już nie wspomnę o zjazdach z nich. Zawsze trzeba od czegoś zacząć w szczególności gdy żaden z nas nie jest zawodnikiem itd. Cały czas się uczymy a na Big Line kiedyś przyjdzie pora
Oczywiście piszę to na pełnym luzie, więc żeby ktoś nie odebrał tego jak jakaś spina i nie dorabiał sobie tutaj jakis ideologi
#14
Napisano 06 January 2014 - 20:35
Absurdalne porównanie z freestylem. Dokładnie freestyle to wszystko, pipy,hopy,raile,buttery,itd.
Co ma do tego kwestia,że freeriding ogólnie to jazda w puchu,nie kłócąc się o temperaturę śniegu,itd. Tak jest ogólnie i tyle. A,że przy okazji wjedziesz na trasę, gdzieś tam zachaczysz o lód,itd...ok,ale ogólnie to jazda w puchu na różne sposoby. Na tym polega freeriding. Szukasz za***istych warunków, a one raczej nie są tam gdzie lód.
Funu nie ma w ześlizgywaniu się na d*pie po lodzie albo topieniu się w super mokrym śniegu. Nie pisz tu takich rzeczy,bo potem ludzie to czytają i sobie krzywdę robią w górach.
Czemu w takim razie według Twojej teorii nie nazwać jazdy po stoku freeridem? Przecież to tak samo freeride.Ale jakoś tego tak nikt nie nazywa. Każdy carving na stoku to freeriding przecież. I ok, tak można to nazwać. Ale prawdziwy freeride, gdzie możemy też mówić o deskach do takowego to na pewno nie to co jest na tym filmiku w niektórych momentach.
Arec, spoko, ja miałem wiele fajnych dni w Polsce freeridując. Szczyrk, Zako głównie. Byłem też parę razy na wiosnę jak było tak mokro,że to przypominało jakieś topienie się w bagnie a nie freeriding.
Wspinanie, zwiedzanie gór,spoko,inna sprawa. Ale to co widzę na filmie to złe podejście. Nie mówię tu o Tobie,nie znam Cię. Nie te warunki,szczególnie do umiejętności. Poza tym, ja osobiście potrenowałbym agresywną szybką jazdę, wprowadził małe elementy freesstylu, bo czasem mocne ollie to jedyne co Cie uratuje. Jazda w super ciężkich warunkach, kiedy nie przepracowałeś dość w łątwiejszych spowoduje wolniejszy rozwój.
Na koniec piszę, jeszcze raz. Freeriding to wolność którą przede wszystkim daje jazda w puchu. Oczywiście są wyjątki sytuacyjne,pogodowe kij wie jakie jeszcze.
Ale nie ma szans,żeby lód czy zmrożone muldy poza stokiem które zrobiły się bo ludzie po tym jeździli po opadach nazwać terenem freeridowym.
#15
Napisano 06 January 2014 - 20:40
Filmików z tego ześlizgiwania nie ma, co tu dużo mówić, byłyby potwierdzeniem tego bezsensownego udawania ekstremalnych freeriderów.
@Konrad - opisz proszę trochę o tym wypadku który mieliście wiosną i skończyło się szpitalem, co tam się stało i gdzie dokładnie?
Nie wiem co ci strzeliło do głowy, chcesz komuś wmówić że ześlizgi po mokradle i ludzie z pionowych żlebów to jest zajawka? Nie. To jest głupota. Rzadko spotykana, gdyż w powszechnie przyjętych zasadach freeridingu na taki śnieg nie wychodzi się z domu. Róbcie sobie co chcecie, ale nie propagujcie głupoty, bo nikt tego w całej Europie nie robi.
#16
Napisano 06 January 2014 - 20:44
#17
Napisano 06 January 2014 - 20:48
#18
Napisano 06 January 2014 - 20:49
Chłopaki, ja mam jedno pytanie, po jaką cholerę Wam ten heroizm? Wspinanie się na sam szczyt żlebu, tylko po to by go całego zaliczyć ześlizgiem? Nie ma w tym logiki. To nie lepiej podejść tylko do miejsca gdzie nie ma strachu skręcić? Jak dla mnie taki heroizm jest większym lansem niż wykorzystywanie gładkiego puchu pod wyciągiem czy obok trasy
Filmików z tego ześlizgiwania nie ma, co tu dużo mówić, byłyby potwierdzeniem tego bezsensownego udawania ekstremalnych freeriderów.
@Konrad - opisz proszę trochę o tym wypadku który mieliście wiosną i skończyło się szpitalem, co tam się stało i gdzie dokładnie?
Nie wiem co ci strzeliło do głowy, chcesz komuś wmówić że ześlizgi po mokradle i ludzie z pionowych żlebów to jest zajawka? Nie. To jest głupota. Rzadko spotykana, gdyż w powszechnie przyjętych zasadach freeridingu na taki śnieg nie wychodzi się z domu. Róbcie sobie co chcecie, ale nie propagujcie głupoty, bo nikt tego w całej Europie nie robi.
Morgan nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek nasza wyprawa zakończyła się szpitalem (dzięki Bogu, oby mniejsze i większe kontuzje, urazy i wypadki omijały wszystkich szerokim łukiem...)
Widzisz dla Ciebie to głupota... też tak myślałem, dopóki tego nie spróbowałem... i tylko z tego powodu "ośmielam" się konfrontować z Wami w tej dyskusji, bo jeździcie na desce pewnie 4 albo 5 razy (nie lat!) dłużej niż ja...
#19
Napisano 06 January 2014 - 20:59
- mrgn lubi to
#20
Napisano 06 January 2014 - 21:02
p.s. Morgan i są przeskoki
Użytkownik Arec edytował ten post 06 January 2014 - 21:02