Pozazdrośćcie księciuniu, że obił jajko metalową rurką. Wrażenia spore.
Nigdy nie lubiłem talerzy, bo prosta rura wyrywała mi udo przy trzecim wjeździe.
Teraz z reguły rurka jest wyprofilowana, ale to dalej nie pomaga, gdy podjazd jest walką o życie.
Najbardziej męczące jest opanowanie deski tylną nogą, gdy napatoczy się jakiś item.
W moim przypadku to są 30cm "urwiska" po kilka m długości, które jest mi cholernie ciężko ominąć na tępych krawędziach i muszę pomagać sobie tylną nogą.
Szarpnąłem się też na wjazd talerzem z wpiętymi obydwoma nogami. W pewnym momencie musiałem się podeprzeć, a zapomniałem że mam wpiętą tylną nogę. Efektem dwumetrowy slajdzik na kolankach

Muszę jeszcze spróbować podjazdu z włożoną tylną nogą we wiązanie, ale niezapiętą. Wtedy można ją wyciągnąć momentalnie do przodu, nie tracąc sterowności na tylnej krawędzi. Ponoć.
Wujcio J ma jednak dobrą radę dla początkujących którzy na pierwszy widok talerza zaczynają myśleć o pieszym podejściu na stok.
Przed pierwszą przygodą z orczykiem talerzowym przyglądnijcie się talerzowi, który nadjeżdża do filara napędowego i zawija kółko. Zaraz po obrocie talerz musi nadgonić drążek (wygląda to jak ruch wahadła) i na wysokości mniej więcej 4 metrów od filara dosłownie zatrzymuje się w miejscu w pozycji pionowej na sekundkę.
To jest miejsce w którym powinno się ustawiać.
Zalet jest wiele:
- daje to dodatkowy czas na ulokowanie talerza przy jajcach
- zmniejsza szansę przywalenia sobie metalowym prętem w jajco
- orczyk nie wyrywa z miejsca z pełnym impetem
I mógłbym tak jeszcze wymieniać.
mała uwaga dla instruktorów: dla denerwujących klientów zalecane jest ustawianie ich co najmniej metr dalej od tej strefy

Cisi, którym przyda(ła) się ta rada, proszę o przelewanie datków na moje konto celem leczenia pourazowego.
A jeszcze odnośnie filmiku, to kumpel pierwszy podjazd orczykiem zaliczył na plecach
http://adechade.com/...tyle_emoticons/default/smile.gif
Zagrzebię w filmotece, może mam jeszcze urywek filmiku.