Podczas weekendu w Černá hora/Janské Lázně, moja lepsza połowa wpakowałą się w gondolę na Černą horę z czterema palantami z PL w relaksach targającymi pojedyncze desiwo (uniknę słowa snowboarder).
Gondola ruszyła, kolesie, którzy mieli już dobrz w czubie, wydobyli pół litra i zaczęli lać w gardziel.
Rozlewce towarzyszyła debata czy iść na freeride czy może jechać trasami i wpieprzać się w narciarzy.
Owi potencjalni mordercy wywołali u mojej żonki mikro-szok, bo w PL nigdzie nie spotkaliśmy się z takim zidioceniem na śniegu.
Po gadce i zachowaniu tych kretynów wniosek mam takim, że można by się spodziewać niejednego.
Moja żona do strachliwych nie należy, i pewnie by wydłubała choć jednemu z nich oko gołym paluchem zanim by się jej dotknął... ale ktoś inny może przeżyć sporą traumę.
I weź tu nastoletniego dzieciaka puść samopas, do takiej gondoli, z GoPro na kasku....
Uznać to za patologię czy raczej nic dziwnego, również w jednodeszczułkowym świecie?
Czy to fakt dostępu do gondoli sprawia, że alko płynie stokiem, bo na orczyku raczej nie daliby rady.
Użytkownik mloskot edytował ten post 16 March 2015 - 11:58