Skocz do zawartości




Zdjęcie
- - - - -

Urazy


27 odpowiedzi w tym temacie

#21 CKRT

CKRT

    Nowy na forum

  • Snołborderzy
  • Pip
  • 12 postów

Napisano 05 January 2010 - 12:31

ckrt: ale stok  był oblodzony czy jak ?
Na miękkim śniegu złamanie żebra graniczy z cudem. No chyba że leciałeś na klatę z dużej wysokości, albo miałeś twardego itema w kieszeniach


Oblodzony byl miejscami. Ja akurat klata na mulde upadlem i sie pękło żeberkom ;D A ręce chowam przy dzwonach bo juz 3x mialem złamaną i mi ich szkoda. Wole jak coś wybić zeby ;)

#22 Ryba

Ryba

    Generał Melanżu

  • Snołborderzy
  • PipPipPipPipPip
  • 870 postów
  • Gadu-Gadu: Gadu-Gadu
  • Poziom zaawansowania:Instruktor SITS PZS

Napisano 05 January 2010 - 12:52

przestrzegę was jeszcze z głową. W sumie wyżej już o tym pisąłem , ale pamietajcie od gwałtownego grzmotniecia głową w coś może wam się siatkówka w oku odwarstwi co wiąże sięz zaburzonym polem widzenia i oznacza operacja. Nie polecam !

#23 Joszu

Joszu

    Pro snołborder

  • Snołborderzy
  • PipPipPipPipPipPip
  • 1257 postów
  • Poziom zaawansowania:jakoś się ślizgam

Napisano 05 January 2010 - 15:29

Oblodzony byl miejscami. Ja akurat klata na mulde upadlem i sie pękło żeberkom :) A ręce chowam przy dzwonach bo juz 3x mialem złamaną i mi ich szkoda. Wole jak coś wybić zeby :P


muldy ... jak ja ich nienawidzę ;(
Kawał niefarta miałeś, niefajnie.

A co do rąk, to z tym u mnie różnie bywa.
Przy wolniejszej jeździe próbuję amortyzować spadając płazem na łapy a potem klatę, a przy szybszej chwytać klatę żeby mi znowu sadła nie otłukło na twardym podłożu.

Niestety, co gleba to inaczej się lata. Najgorszy jest supermen, albo mortale na bańkę.

#24 maxxer

maxxer

    Młody snołborder

  • Snołborderzy
  • PipPip
  • 141 postów
  • Poziom zaawansowania:umiem jeździć na krawędziach

Napisano 05 January 2010 - 21:35

Ja przez cała moja karierę rowerową (3 lata) wiele razy uderzałem o zimie głową. Zawsze miałem  na szczęście  full face'a, ale głowa i tak bolała. Najgorsze są uderzenia głową o drzewa i niczym nie zamortyzowane "swobodne"  o ziemie np. kiedy lecimy na bark i głowa dobija o ziemię. Mój ff (bell bellistic) nadaje się już do wywalenia. Szczękę ma cała pęknięta z 1 strony ( jak już leżałem w szoku na ziemi to nie wiedziałem czy go miałem czy nie) i we wewnątrz pęknięty scyropian. Raz nie założyłem kasku- kierownica rozcięła głowę tak mocno, że krew leciała mi po plecach ( karetka nie chciała przyjechać choć średnio mogłem ujść do domu. Podwiozła mnie pani autem).

Wiele razy mimo kasku po glebie miałem zawroty głowy, a przy "łamaniu sobie ręki" nic nie widziałem przez jakieś 10-15 s. potem mi się stopniowo rozjaśniało + bonus gwiazdki. Nic nie ogarniałem. Po tym upadku nie wróciłem już do domu a karetka do szpitala gdzie przeleżałem tydzień ze złamaną prawą ręką w 3 miejscach + złuszczenie nasad obydwu kości i ich przemieszczenie wraz z wyrostkiem rylcowatym.  Dlatego na desce jeżdżę zawsze w ochraniaczach na nadgarstki. Polecam!

Nie umiem powiedzieć czy kask kiedykolwiek uratował mi życie, chyba nie, chyba jeszcze nigdy nią aż tak bardzo nie uderzyłem o nic. Kask (przynajmniej ff) jest też czasami przypadkiem urazów. Po przeleceniu 2m za lądowanie ( na sztywnej ramie z przodu 170mm skoku amortyzatora) od hopy ( w sumie 9m od wybicia) moja szyja nie utrzymała ciężaru głowy wraz z kaskiem i bezwładnie dobiła brodą do klatki w efekcie czego pozrywałem i ponaciągałem ścięgna, musiałem nosić kołnierz.

Na snb. jeżdżę bez kasku. Jest to trochę głupię, wręcz bardzo, ale jakoś się źle w nim czuję.  Nie mam takiego poczucia zagrożenia jak na rowerze i też nie potrzebuje aż takiej pewności siebie, a kask ja daję i to w dużym stopniu.

Z autopsji wiem, że bardzo często na snb leci sie prosto na klatę, brak czy plecy.
UWAGA! takie bezwładne uderzenie może być przyczyną pęknięcia śledziony czy wątroby. Pęknięta śledziona charakteryzuje się tym, iż nie boli jakoś mega mocno (zależy od pęknięcia) dlatego można ją nazwać cichym zabójcą. Utrata 1,5-2l krwi w 2 h może być przyczyną śmierci. 
Skąd to wiem?
Niecały miesiąc temu moi znajomi (ja mam 16 lat i choć oddanie było konieczne niepozwolono mi ???|) musieli oddawać krew dla kolegi, któremu pękła śledziona po niewinnym upadku na rowerze. Wstał i przez godzinę jeździł dalej. Od wypadku minęło 6h i "nic" mu nie było. Owszem bolał go brzuch, ale nie skojarzył tego z wypadkiem. Leczył się no- spą. W szpitalu dali mu kroplówkę, bo myśleli, że to pęknięcie wrzodu żołądka. Podczas badania USG Filip zemdlał i niecałe 20 min później był już na stole operacyjnym. Stracił 2,5l krwi i śledzionę.

Sorry, że się aż tak rozpisałem, ale chyba lepiej to napisać niż potem w domu zastanawiać się co i dlaczego nas boli. Potem może być już za późno.  Filipa uratowało to, że pojechał do szpitala. Gdyby zemdlał  w domu  raczej szans na przeżycie by nie miał.

Starajcie się amortyzować upadki jak najbardziej można!  Lepiej żeby łamały wam się ręce niż pękały narządy. Naprawdę upadek Filipa nie był mocny, a poważny w skutkach! Nie ma co latać jak pingwin na klatkę, przebicie płuca też nie jest spoko.

#25 panna_j

panna_j

    Młody snołborder

  • Snołborderzy
  • PipPip
  • 95 postów

Napisano 21 January 2010 - 01:16

W tym sezonie, na którymś tam wypadzie- na mnie dość rozpędzoną wjechało z boku dziecko na nartkach- również rozpędzone. Wjechało mi na deskę. Góra 6 lat miało.
No i co, oczywiście upadliśmy oboje i lecieliśmy razem przez parę dobrym metrów.
Ja odruchowo chciałam dziecko ratować czy co i odruchowo przyciągnęłam jakoś do siebie i co się okazało. Dziecko kask miało - owszem, ale rozpięty, bo jak potem twierdziło -gryzł go pod brodą... Kask został na górze, razem z kijkami i rękawiczkami.
Dziecko na szczęście się nie połamało, płakało tylko ze strachu. Rodzice nie widzieli problemu, w tym, że dziecko niedopilnowane.
Mnie się kolana roztrzęsły na myśl, że jedyne co chroniło jego głowę były moje ręce. I to właściwie przypadkowo.

#26 xaxa

xaxa

    Starszy snołborder

  • Snołborderzy
  • PipPipPipPip
  • 498 postów
  • Poziom zaawansowania:kompletnie zielony

Napisano 21 January 2010 - 01:24

To się nazywa fart... muszę wypróbować patent tego malca tu już przytulenie w locie do piersi :P

#27 Shrek

Shrek

    "Pro" snołborder

  • Administratorzy
  • 1638 postów
  • Gadu-Gadu: Gadu-Gadu
  • Poziom zaawansowania:jakoś się ślizgam

Napisano 21 January 2010 - 09:01

W tym sezonie, na którymś tam wypadzie- na mnie dość rozpędzoną wjechało z boku dziecko na nartkach- również rozpędzone. Wjechało mi na deskę. Góra 6 lat miało.
No i co, oczywiście upadliśmy oboje i lecieliśmy razem przez parę dobrym metrów.
Ja odruchowo chciałam dziecko ratować czy co i odruchowo przyciągnęłam jakoś do siebie i co się okazało. Dziecko kask miało - owszem, ale rozpięty, bo jak potem twierdziło -gryzł go pod brodą... Kask został na górze, razem z kijkami i rękawiczkami.
Dziecko na szczęście się nie połamało, płakało tylko ze strachu. Rodzice nie widzieli problemu, w tym, że dziecko niedopilnowane.
Mnie się kolana roztrzęsły na myśl, że jedyne co chroniło jego głowę były moje ręce. I to właściwie przypadkowo.


nigdy tak nie probuj wiecej chyba ze sytuacja bedzie jakaś dramatyczna pt. brzeg stoku przy lesie czy coś, bo mozna narobić więcej złego niz dobrego... przy upadku najlepiej jest glebnąć luźno bez napinki bo łatwiej jest coś sobie zrobić.  Jakbyś przyciągneła dzieciaka do siebie i z nim upadła na niego to mogło by sie skonczyć dla malucha niefajnie. A kaski dzieciom to na poxipol trzeba instalować....

#28 panna_j

panna_j

    Młody snołborder

  • Snołborderzy
  • PipPip
  • 95 postów

Napisano 21 January 2010 - 16:53


W tym sezonie, na którymś tam wypadzie- na mnie dość rozpędzoną wjechało z boku dziecko na nartkach- również rozpędzone. Wjechało mi na deskę. Góra 6 lat miało.
No i co, oczywiście upadliśmy oboje i lecieliśmy razem przez parę dobrym metrów.
Ja odruchowo chciałam dziecko ratować czy co i odruchowo przyciągnęłam jakoś do siebie i co się okazało. Dziecko kask miało - owszem, ale rozpięty, bo jak potem twierdziło -gryzł go pod brodą... Kask został na górze, razem z kijkami i rękawiczkami.
Dziecko na szczęście się nie połamało, płakało tylko ze strachu. Rodzice nie widzieli problemu, w tym, że dziecko niedopilnowane.
Mnie się kolana roztrzęsły na myśl, że jedyne co chroniło jego głowę były moje ręce. I to właściwie przypadkowo.


nigdy tak nie probuj wiecej chyba ze sytuacja bedzie jakaś dramatyczna pt. brzeg stoku przy lesie czy coś, bo mozna narobić więcej złego niz dobrego... przy upadku najlepiej jest glebnąć luźno bez napinki bo łatwiej jest coś sobie zrobić.  Jakbyś przyciągneła dzieciaka do siebie i z nim upadła na niego to mogło by sie skonczyć dla malucha niefajnie. A kaski dzieciom to na poxipol trzeba instalować....



Słowo klucz -odruchowo :(