Od jeżdżenia i "szurania ręką" po oblodzonych, betonowych, chropowatych stokach, mi i mojemu koledze rozpruwają się rękawice na palcach.
Właściwie chodzi o dwa konkretne miejsca, u mnie inne i u niego inne
Na szwach na palcu wskazującym i kciuku (zaraz na zdjęciu wyjaśni się dokładnie o które miejsca chodzi).
I zasadniczo koledze już się rozpruło (i dawał "pani krawcowej" do zszywania), a mi już niedługo się rozpruje na dobre.
No i powyklinaliśmy, że tacy wielcy "inżynierowie" siedzą przy projektowaniu rękawic, a jeszcze czasami rękawice są podzielone na te dla narciarzy i snowboardzistów i jakoś nikt nie zauważył, że snowboardziści często "szurają ręką" po śniegu, i te miejsca w rękawicach wymagałyby jakiegoś specjalnego wzmocnienia czy materiału.
A tu nagle patrzę - JEST! Jednak pomyśleli
Chodzi dokładnie o te miejsca na palcach, w których jest ten czarny, błyszczący "plastik"(?)
Dokładnie w tych miejscach na kciuku i palcu wskazującym rozpruwają nam się szwy
No tylko na podstawie tego co widzę (bez testów w terenie) aż ma się ochotę zawołać - GENIALNE!
Niestety, ze względu na to konkretne zdjęcie jest jedno ale...
Bo wydaje się, że ten plastik jest na całej spodniej części dłoni (spójrzcie na leżącą rękawice na tym zdjęciu).
No a na tej leżącej rękawicy, na palcu wskazującym (ale w innym miejscu niż w tym o którym mówiłem na początku) widać... rozdarcie materiału
Czyli jednak ten plastik nie jest wcale tak odporny na ścieranie?
Widzieliście jakieś inne rękawice, które mają te miejsca, potraktowane w jakiś wyjątkowy sposób? Mają ich odporność na "specjalnej uwadze"?
PS
I jeszcze, mówiąc o dedykowanym projektowaniu odzieży stricte pod snowboard, nie wiem dlaczego nikt nie wpadł na to, że SPODNIE pod snowboard powinny mieć dedykowane powierzchnie/materiały... na tyłku!
Swoje pierwsze spodnie... starłem na tyłku od upadania i zsuwania się po oblodzonych, betonowych, chropowatych stokach. Zniknięcie powierzchni DWR jest naturalne i raz czy dwa pomogło nakładanie nowej warstwy.
Ale w końcu sama struktura materiału była tak zniszczona, że już nawet psikanie preparatami nie pomagało i spodnie przemakały na tyłku.
W końcu dałem "do pani krawcowej", żeby pomiędzy warstwami (w środku spodni) wszyła mi takie 'płaty', które wyciąłem ze... STAREJ PARASOLKI (bo przecież parasol dobrze chroni przed wodą ).
Działało.
A przypomniało mi się to teraz, również z tego powodu, że w tę sobotę stoję w kolejce do wyciągu i nagle widzę gościa co ma spodnie, a na zewnątrz jakieś specjalne łaty/płaty na tyłku. Kolor ten sam co spodnie ale da się zauważyć, że faktura inna.
Czyli znowu ludzie muszą myśleć za "mądrych projektantów" i sami ratować się technicznymi rozwiązaniami!
Ale zostałem trochę zbity z tropu, bo patrzę niżej na nogi...
...a to narciarz