do napisania tej recenzji przyczyniła się jedna rzecz... możliwość przeprowadzenia testów w warunkach jakie normalnie można oglądać na filmach...
ale do rzeczy. PATHRON MISSILE 181...
tak. to nie pomyłka. opisane sytuacje dotyczą deski o długości 181cm i nie jest to sprzęt do skoków narciarskich.
pierwsze wrażenie: dotyczy oczywiście momentu kiedy deska wyłazi z pudła. zaskakujący kształt, ciekawa struktura górnej powierzchni (top sheet) i bardzo oszczędna, bezkompromisowa grafika, która mi akurat bardzo pasowała, a ponieważ o gustach się nie dyskutuje, to możecie sobie sami to ocenić:
IMG_20150409_085114a.jpg 367.05 KB 10 Ilość pobrań
przeznaczeniem tej deski jest freeride... freeride w najlepszym tego słowa znaczeniu - dla mnie takim znaczeniem jest puch... dużo puchu... im więcej puchu tym lepiej...
deska towarzyszyła mi w te dni, kiedy moje nominalne narzędzie długości 160 i w jedynym słusznym profilu rocker-camber, na śnieżnych polach o nachyleniu 20 - 25% po prostu nie dawało już rady... w te dni, odpalenie pocisku sprawiało, że firany stawiało się pięknie, a dojazdy na wypłaszczeniach były znacznie ułatwione. specyficzny kształt deski, spory set back i profil powoduje, że w swoim naturalnym środowisku, deska po prostu płynie. wyporność przedniej części jest na tyle duża, że deska zaczyna wynosić nad śnieg nawet przy mniejszych prędkościach i powoduje, że nie trzeba w jakiś szczególny sposób obciążać tylną nogę i swobodnie cieszyć się płynną jazdą nawet na najdłuższych śnieżnych polach.
początkowo miałem obawę o zwinność tak długiej deski, ale szybko się okazało, że nie ma z tym problemu, krótki ogon i długa sekcja rockera na dziobie deski, powoduje, że mimo sporej długości, deska ma normalną w miarę długość krawędzi efektywnej (producent podaje running lenght, która jest parametrem nieco innym od effective edge, ale obydwa są ściśle ze sobą związane), co ciekawe krótsza od mojej podstawowej deski - 160, dzięki czemu deska pozostaje w miarę zwinna, oczywiście pamiętamy z jaką długością mamy do czynienia. zwinność ta (lub raczej brak mułowatości) może wynikać również z tego, że dziób deski jest wąski i mocno podgięty jak na współczesne standardy i jego zadaniem jest wyciąganie nas jak najszybciej spod grubych pokładów puchola, co nie przeszkadza w żwawym zwijaniu się na śniegu.
deska na pewno nie jest sztywnym klocem, flex jest przyjazny, zwłaszcza w środkowej części deski, ale pozwalający wyzwolić sporo energii kiedy tego potrzebujemy. natomiast nieco sztywności podłużnej brakowało mi przed przednim wiązaniem, ale to w dwóch sytuacjach: po lądowaniu w głębokim śniegu - miałem takie dziwne uczucie, że deska dziobem podrapie mnie w brodę i druga sytuacja: przy szybkim wyjeździe na śnieg o innej strukturze/twardości (jakieś stare lawinowisko, przysypane zmrożone stare ślady itp.). brakowało mi trochę tej sztywności, żeby mieć większą pewność swobodnego przejazdu. trzeba było się po prostu nieco bardziej pilnować.
na stoku: na normalnym stoku deska zachowuje się bardzo poprawnie, inicjacja skrętu jest łatwa, w skręcie deska jedzie bardzo pewnie. na twardym zwłaszcza sztruksie długi nos lekko klepał. cecha której nie potwierdzili użytkownicy wersji 171. może to więc wynikać z ogólnej długości dzioba. nie jest też tak, że deska wpada w wibracje w wyniku których powypadają plomby. nie... ale kto by tam jeździł na missile po przygotowanym stoku...
podsumowanie:
deska z rodzaju "must have" dla ludzi spędzających czas w górach... czekających na blue bird days i weteranów first chair mission...
kształt i wygląd deski zwraca uwagę gawiedzi, także szacun na dzielni rośnie...
ciekawy top sheet - jakieś takie coś, co powoduję, że nasza lala jest nieco bardziej odporna na zarysowania. nie jest to co prawda moc carbonium, ale też się sprawdza.
wyjątkową sytuacją jest, że można nawet parę strzałów zobaczyć..: klik klik...
testy dzięki uprzejmości Marcina... thx
bo wszystkie Marciny to fajne chłopaki... i Marki też... 5